Ryba po grecku to sama przyjęłam do swojej kuchni ,chociaż jadłam ją w młodości w Suwałkach,wuj męża ją sporządził,do tego Wasz napój procentowy i już nic więcej nie było potrzebne

Natomiast kartacze ,babkę ziemniaczaną przyjęłam z przepisu teściowej chociaż przekazał go mój mąż [miałam najlepszą teściową
pod słońcem ,poprostu nigdy jej nie znałam -wcześnie zmarła ,ale chyba nie byłoby tak żle

]Nigdy nie robiłam kiszki ziemniaczanej,
ale z prostej przyczyny -trudno zdobyć w Poznaniu flaki potrzebne do kiszki.Jeżeli nie ten ''maly''problem pewnie bym zrobiła.
Jak poznałam męża ,mimo młodego wieku już potrafiłam gotować[człowiek całe życie sie uczy],pamiętam jak kiedyś gotowałam
grochówkę i wtedy mąż przekazał jak to jego mama robiła.Zawsze jestem otwarta i lubię słuchać wszelkich rad.
Więc po ugotowaniu zupy ,przetapia się wędzonkę z cebulką i na chwilę przed podaniem wrzuca do gara ,chwilę stoi pod przykry-
ciem.Zupa dobrze przejdzie i jest smaczna.
U mnie w Poznaniu pokutuje gdzie nie gdzie sposób zabielania zup zasmażką,mnie osobiście to nie odpowiada,kupuję śmietanę
i tylko nią zabielam zupę.Jezeli jest konieczne aby ją zagęścić ,to do żółtka mieszam ze śmietaną i to dodaję do gotującej się zu-
py [przy końcu gotowania ,należy wtedy mieszać ,aż sie fajnie rozpuści]
Powracajac do kartaczy ,to robię chętnie bo nabrałam wprawy ,a mój syn bardzo je lubi.Przekazuję od lat ich przepis znajomym ,ale
dziewuszyska boja się pracy przy nich -ludzie robią się coraz bardziej wygodni.
Wpuszczę jeszcze parę przepisów ,bo od niedzieli na kilka dni wycichnę ,jadę do Ilawy. Pozdrawim gaga