Chyba wiem o czym mówisz.
Kilka miesięcy temu byłem na komunii w Domu Nauczyciela i przez okno mieliśmy ten nieestetyczny widok (mówiąc delikatnie).
Karanie mandatami ludzi, którzy cały majątek noszą na sobie jest wg mnie bez sensu. Odwiezienie natomiast do przybytku na ul. Sportową 24 - jak najbardziej. Noclegu nie raczej opłacą, ale przynajmniej "zdejmie" się co bardziej wstawionych z ulicy na jakiś czas.
I to właściwie wszystko co mogą służby w tym momencie zrobić. Skuteczność takich działań jest w dłuższej perspektywie wątpliwa (dobrych manier się nie da tak nauczyć) i zapewne stąd niespieszna reakcja mundurowych lub jej brak. Przecież zaraz wszystko wróci do poprzedniego stanu, więc po co się wysilać.
Widzę to również w innych miejscach, zwłaszcza przy całodobowych monopolach.
Skoro jednak Policja ma jakieś tam uprawnienia do zaprowadzania porządku, to również życzyłbym sobie aby podejmowała interwencję sama z siebie, a nie po zgłoszeniach od wkurzonych mieszkańców. Widok przejeżdżającego radiowozu bez żadnej reakcji obok hałasującej gawiedzi też nie jest dla mnie obcy (zwłaszcza nocą).
Wydaje mi się, że problem nie dotyczy tylko ogródkowych imprezowiczów. Swego czasu w sieci głośno było o sklepikarzu, który wszelkimi sposobami walczył ze sklepowymi złodziejami, którzy w obliczu kompletnej bezradności wymiaru sprawiedliwości stali się tak bezczelni, że okradali mu sklep uśmiechając się do kamer monitoringu. Sklepikarz walkę przegrał i zamknął interes, ale to jest przegrana całego społeczeństwa.
Nie mamy dobrego prawa, które skutecznie odstraszałoby zarówno drobnych złodziejaszków jak również gwarantowało spokój w miejscach wskazanych wyżej. Mamy natomiast prawo pozwalające służbom (SM, Policja) realizować politykę fiskalną państwa. Do mediów przeciekały już informacje o poleceniach komendantów wyznaczających swoim podwładnym wyrabianie limitów wystawianych mandatów. Owszem jest to pewien miernik efektywności funkcjonariusza, ale potem mamy takie sytuacje, że służby bardziej koncentrują się na łapaniu staruszek przechodzących na czerwonym świetle lub czatowaniu w krzakach z radarem, niż na działaniach, które faktycznie służą obywatelom.
Prawo mamy kiepskie, a podobno będzie gorsze. Doszły mnie słuchy o lobbowaniu mundurowych, aby zmienić kwotę, po której wykroczenie uznawane jest za przestępstwo z 250 zł na 1000 zł.
Komórka za 200 zł, rower za 300 zł, buty za 100 zł i portfel z 250 zł. Gdyby złodziej zabrał te przedmioty, a policja go znalazła, zostałby z pewnością skazany przez sąd. Ale jeśli wejdą w życie pomysły Komendy Głównej Policji - szanse na to będą raczej marne. Komendant główny policji, gen. Marek Działoszyński, chce, by za przestępstwo była uznawana kradzież przedmiotów wartych nie jak dziś 250 zł, ale powyżej 1000 zł.
http://www.dziennikzachodni.pl/artykul/796153,zmiany-w-kodeksie-wykroczen-policja-nie-chce-scigac-drobnych-zlodziei,id,t.html?cookie=1Może oni będą mieli wówczas mniej roboty, ale dla złodziei to wręcz zachęta.
Podsumowując ten przydługi wywód - tylko zmiana prawa zgodna z oczekiwaniami obywateli może tu cokolwiek pomóc.