Moja kolej

Co do niebezpiecznych miejsc.. nie włóczę się nocami po mieście, nie jestem jakimś łysym dresem niewzbudzającym zaufania, a mimo tego w czerwcu, o 18.30 (!) dostałem regularny wpierdziel i ukradli mi telefon warty jakieś 600 zł. A gdzie się to stało? Na Pułaskiego, koło salonu Hyundaia. Mimo tego uważam, że miasto jest raczej bezpieczne. Nie da się ustawić wszędzie policji, niestety.
Jeśli chodzi o drogi.. prawko mam krótko, przyznaję się do przekraczania prędkości, ale w rozsądnych granicach. Jedynie po Reja jadę przepisowo, szkoda samochodu. Na szczęście mam ten ogranicznik w głowie który nie pozwala mi na więcej niż powinienem - i uważam, że bardzo dobrze

I pytanie do kierowców - też macie taki 'chrzest' na drodze? Od kiedy odebrałem prawo jazdy dwa miesiące temu, miałem.. z 15 okazji, gdzie awaryjne hamowanie z mojej strony uratowało mnie przed skasowaniem samochodu. Mówię wprost, że żadna sytuacja nie wynikała z mojej winy. (Nie żebym się usprawiedliwiał, ale jednak). A najgorsze było dzisiaj. Jechałem Witosa i chciałem skręcić w lewo, w Reja. Podjeżdzam do Reja ale coś mnie tknęło (do teraz nie mam pojęcia dlaczego) i zatrzymałem się przed pasami mimo, że nikogo tam nie było. I co? Ułamek sekundy później koleś ze starego VW skręcając w lewo z Reja tak skosił zakręt, że gdybym podjechał tam gdzie powinienem (czyli do drogi poprzecznej) to z prędkością około 60 km/h uderzyłby mi idealnie w prawy róg. I co z tego, że byłaby to jego wina, skoro samochód byłby skasowany i to mocno?