Już jakiś czas temu w książce "Przez wojenną zawieruchę" Borisa Gorbaczewskiego natknąłem się na fragment opisujący pewne wydarzenia, które rozegrały się w naszym mieście. Myślę, że jest to całkiem ciekawa historia. Poniżej wzmiankowany fragment (usunąłem nieistotne części):
(...) W dywizyjnej gazecie ukazał się artykuł o bohaterskich wyczynach dwóch artylerzystów obsługujących 76-milimetrowe działo, Iwana Skudnowa i Siergieja Pantiuchowa, którzy zadali ciężkie straty atakującym grenadierom i powstrzymali napastników, chociaż Niemcy w końcu dopadli dwóch rannych żołnierzy. Okaleczyli ich, wycinając na ich ciałach pięcioramienne gwiazdy, a dopiero potem dobili nożami. We wszystkich batalionach odbyły się „wiece zemsty: żołnierze i oficerowie przemawiali, przysięgali pomścić śmierć dwóch bohaterów. Wezwał mnie naczelnik wydziału politycznego dywizji pułkownik Sziłowicz.
– Przewieźcie ciała bohaterów komsomolców do Suwałk. Muszą zostać pochowani z honorami.
Wziąłem ze sobą młodszego lejtnanta i trzech żołnierzy. Załadowaliśmy dwie trumny na ciężarówkę i ruszyliśmy w drogę. Suwałki to małe, piękne miasto. Kiedy dotarliśmy na miejsce, zostawiłem na noc trumny w miejscowym szpitalu z młodszym lejtnantem i żołnierzami, a sam poszedłem na spotkanie z lokalnym komendantem poprosić go o pomoc przy pogrzebie.
Miałem wolną chwilę i postanowiłem spotkać się z majorem Lebiediewem, wydawcą armijnej gazety „Na Wraga!” [Na wroga], który przebywał wtedy w Suwałkach.
Lebiediew powitał mnie ciepło i gdy tylko dowiedział się o celu mojej wyprawy do miasta, natychmiast poprosił o zgodę na napisanie artykułu o dwóch poległych artylerzystach do swojej gazety. (...)
(...) Starałem się jak najlepiej odpowiedzieć na wszystkie jego pytania. Po herbacie Lebiediew zaprosił mnie na spotkanie redakcyjne: wrócił właśnie z konferencji wojskowych politruków i miał zamiar złożyć z niej sprawozdanie dziennikarzom. (...)
(...) Wydawca zwrócił się do mnie:
– Posłuchajmy zastępcy naczelnika wydziału politycznego 331. dywizji strzelców do spraw Komsomołu. Przyjechał do Suwałk pochować dwóch bohaterów, którzy zginęli w ostatniej bitwie. A tak przy okazji, proszę, żeby wszyscy, którzy nie są jutro zajęci, przyszli o dziesiątej do parku na pogrzeb. (...)
(...) Przenocowałem u Lebiediewa, a rano wróciłem do szpitala. Pracownik zaprowadził mnie do świetlicy, gdzie na stole przykrytym czarnym aksamitem spoczywały dwie trumny. W głowach każdej stał wysoki srebrny świecznik z płonącymi świecami. Polski ksiądz czytał po cichu modlitwy. Grzecznie się z nim przywitałem, a potem wezwałem młodszego lejtnanta. Wyszliśmy na korytarz. Streściłem mu planowany przebieg ceremonii, a potem spytałem, czy nic się nie wydarzyło podczas nocnego czuwania.
– Po północy przyszedł ordynator i poprosił dyżurnego żołnierza, żeby otworzył trumnę. Wytłumaczył mu, że chce na własne oczy zobaczyć skutki brutalności faszystów – odpowiedział z lekkim zakłopotaniem.
– I strażnik się zgodził? – przerwałem mu.
– Tak. Trafiło na Grigoriewa, rozsądnego człowieka, któremu prośba lekarza wydała się zupełnie naturalna. Wtedy akurat przyszedłem, żeby sprawdzić dyżurnego, i w drzwiach zderzyłem się z obcym. Powiedział mi coś, w co nie mogłem uwierzyć.
– To znaczy?
– Że na ciele zmarłego nie znalazł żadnej wyciętej gwiazdy. I nie wiadomo dlaczego zaczął się uśmiechać.
Wezwałem Grigoriewa i spytałem go:
– Dlaczego otworzyliście trumnę bez zgody młodszego lejtnanta?
– Nie widziałem w tym nic dziwnego, w końcu to ordynator. Wybaczcie.
Wtargnęliśmy z lejtnantem do gabinetu ordynatora. Oficer był wstrząśnięty, kiedy go zobaczył.
– To nie jest ten sam człowiek, który przyszedł w nocy.
Nie zacząłem badać sprawy, bo lekarz się śpieszył.
– Właśnie zaczyna się uroczysta manifestacja – wyjaśnił z podnieceniem. – Dziś Armia Czerwona wyzwoliła Warszawę! Sześć lat okupacji i cierpienia! Nasza stolica znowu jest wolna! Dziękujemy!
– Uradowany chwycił nas za ręce i mocno uścisnął.
Wszystko splątało się razem: pogrzeby, uroczystości z okazji wyzwolenia i nocna wizyta dziwnego gościa. Kim był i po co przyszedł? Czy mówił prawdę o braku okaleczeń? Ale teraz nie było czasu na rozważania: musiałem się śpieszyć na pogrzeby.
Wszystko było gotowe na nasze przybycie. Wspólny grób wykopany, wieńce i kwiaty dostarczone, mieszkańcy zebrani, a polscy żołnierze stali w szeregu. Przyszedł też fotograf z armijnej gazety.
Nie wygłoszono wielu mów. Przewodniczący rady miejskiej obiecał, że Polacy nigdy nie zapomną o wyzwolicielach Warszawy i dwóch młodych bohaterach. Ksiądz odmówił modlitwę. Oddano pożegnalną salwę.
Podziękowałem przedstawicielom lokalnych władz i przybyłym mieszkańcom, a potem wbiłem nad grobem mały słupek z przymocowaną tabliczką z nazwiskami bohaterów: Iwan Skudnow, Siergiej Pantiuchow.
Dziś zastanawiam się, co się stało z tym grobem i małą tabliczką z nazwiskami poległych. Jak polski naród potraktował wyzwolicieli Warszawy? Jak pamiętam, wydawało mi się, że w owym czasie istniały dwie opinie na ten temat. Z zasłyszanych rozmów bezsprzecznie wynikało, że Polacy są szczęśliwi, że ich stolica została wyzwolona. Ale też nie chcieli, żeby Rosjanie zawładnęli ich krajem. Historia znała już takie przypadki.
Po wyjściu z parku obejrzałem polskie plakaty rozwieszone wszędzie: na słupach latarni, murach budynków, ogrodzeniach. Wielkie, odręcznie pisane litery układały się w słowa: „Za wolność i niepodległość!” Kto to napisał i co to znaczyło? Kiedy tak rozglądałem się, zdumiony, na głównej ulicy pojawiła się nagle procesja mieszkańców i chłopów z pobliskich wsi. Nieśli flagi narodowe, święte obrazy i bukiety kwiatów. Na czele procesji zobaczyłem tego samego polskiego księdza, który dzień wcześniej odmawiał modlitwy nad trumnami naszych żołnierzy. Pomachał do mnie i zaprosił, bym dołączył do uroczystej procesji. Uznałem, że odmowa byłaby niewłaściwa w tak ważny i radosny dla Polaków dzień. Procesja dotarła do kościoła, gdzie powitały ją bijące dzwony. (...)
Nasuwają się następujące pytania:
- o jaki miejscowy szpital chodzi?
- w jakim parku odbył się pogrzeb Iwana Skudnowa i Siergieja Pantiuchowa i gdzie jest ich grób?
- kim był tajemniczy "ordynator"?
- co na to Bogusław Wołoszański?
Nie wrzucam tego posta do zagadek, bowiem nie znam odpowiedzi na postawione pytania. Ale być może znajdą się historyczni "penetratorzy", którzy będą coś o tym wiedzieli. Proszę również o połączenie tego wątku z wątkiem "Suwałki podczas II Wojny Światowej - film" (z nazwą bez "filmu" - tak chyba będzie najlepiej). zrobione //noka