Opowieści ciąg dlaszy ....
W okolicy Krynek natrafiamy na ślady wskazujące, że "coś" przeorało spory obszar pola ... jakieś stado ... zapewne żubrów. W polu ich i brak, więc objeżdżamy lasy. W lasach ich nie widać, focimy zatem lasy

Tu w wersji czarno-białej, żeby nadać zdjęciom a
htyzmu
Pierwszy pstryk to droga jaką się przemieszczaliśmy przez wiele wiele kilometrów, drugi - to "fajny lasek" , bo tak powiedzieliśmy niemal jednocześnie przejeżdżając obok niego.
Drugi raz zdarzyło się to kiedy jechaliśmy wzdłuż płotu zrobionego z patyków. Gryson rzekł: "zdjąłbym te patole lufą" , a ja pomyślałem do dokładnie o tym samym (tylko nie żargonem, bo jestem postacią pozytywną i wyrażam się ładnie

).
Niestety lufą nie wygarnąłem nic ciekawego, a po szeroki nie chciało mi się wracać do auta. Moje lenistwo i nieudolność zostały "wynagrodzone" kiepskim kadrem (wrzucam, żeby było wiadomo o jakie patole chodzi).
Mam nadzieję, że Gryson zrobił to jak należy i zapoda na bloga, bo sam jestem ciekaw jak mu to wyszło,
Potem jeździliśmy jeszcze długo, widując sarenki i różne widoczki, z których ja nic ciekawego nie wyrzeźbiłem. Pod koniec poszukiwań troszkę mi przyfarciło i podchodząc do sarenki , trafiłem trzy na raz (dwie wyszły z lasu). Myślałem, że będą to mega najlepsze zdjęcia z tego wyjazdu, ale 200 mm jakimi dysponuje moje tele to zdecydowanie za mało i nawet po cropie, fotki wyglądają kiepsko. Gryson został w samochodzie, bo wiedział, że nic z tego nie wyjdzie ... jasnowidz czy co
Droga powrotna upłynęła dość szybko. Mieliśmy parcie, żeby złapać zachód słońca w ciekawym miejscu. Znów była powtórka jak ze wschodem, nic ciekawego nie trafiliśmy, więc gdy słońce gasło wpadliśmy na pole i "cyk" na dobranoc.
Po 11 godzinach wróciliśmy do domu. Chwilę potem dostałem telefon:
- Podobno wybierasz się jutro na żubry. Stoją od 2 dni w Jurowlanach.
- Dzięki za info ... ale dziś byłem
No żesz ..... i tu pozytywny bohater powiedział kilka brzydkich wyrazów (przejechaliśmy obok Jurowlan o kilometr).
Noka, spiesz się powoli
Oczywiście masz rację. Ja bardzo lubię Twoje krzyżowe i kapliczkowe fotki. Zawsze uważałem, że masz ten dar widzenia i dostrzegania ciekawych kadrów tam, gdzie inni przechodzą w pośpiechu i tego nie widzą. Ja niestety ich nie widzę. Może to właśnie przez pośpiech, może bardziej chcę złapać króliczka niż go gonić, a może to jeszcze nie to doświadczenie co Twoje. Dlatego jak pisałem wcześniej - dla mnie ten wyjazd to przede wszystkim duża porcja doświadczenia, zwłaszcza w samym podejściu do takich plenerów. Następnym razem mniej podjarki, a więcej koncentracji na tym co jest .... i git majonez
