W sobotę z Grysonem odbyliśmy żubrowy rekonesans w okolice miejscowości Krynki (kilkanaście km za Sokółką). To nie jest jeszcze ten plener forumowy, zapowiadany w winnym wątku. Większą ekipą (ewentualnie) pojedziemy na pewniaka, czyli jak dostaniemy cynk, gdzie są. Wczoraj właśnie przekonaliśmy się, że spotkanie stada dzikich żubrów nie jest łatwe. Od razu zaznaczę - nam się to nie udało, mimo, że byliśmy bardzo blisko.
Kilka dni wcześniej, w Radiu Białystok pojawił się reportaż o żubrach grasujących w okolicy miejscowości Szudziałowo i Krynki. Postanowiliśmy to sprawdzić naocznie. Próbowaliśmy się skontaktować z jedną z osób występujących w reportażu by poprosić o namiary, ale wysłany mail pozostał bez odpowiedzi.
Zatem ruszamy w sobotę przed świtem. Pierwszy cel - punkt widokowy w Lipsku i focenie wschodu słońca z pięknym widokiem na Biebrzę. Po godzinie docieramy na miejsce. Pierwszy zonk - nie ma tego punktu widokowego. Po pewnym czasie się odnajduje, ale w zupełnie innym miejscu niż na mapie. Zonk nr dwa - widok jest tak "piękny", że zawijamy się czym prędzej w poszukiwaniu czegoś innego. Nie wspomnę, że wieża widokowa mało się nie zawaliła jak na nią weszliśmy.
Ok, zjeżdżamy z drogi do najbliższej wsi i gorączkowo szukamy miejsca na focenie wschodu, bo słońce już zaczęło wyłazić zza horyzontu.
Kilka szybkich ujęć i się pakujemy. Jest -14 stopni i po kilku minutach na mrozie, paszcza i ręce szybko drętwieją.
Jadziem dalej, ale plenerowanie z Grysonem ma tę cechę, że każdy mostek, kapliczka, przydrożny krzyżyk i drzewko - muszą być uwiecznione na zdjęciu. Dojeżdżamy więc do przejazdu kolejowego, który na szybko "robimy".
Potem jest rondo - samo w sobie nieciekawe, ale nazwa jak najbardziej. Strzał przez szybę i lecimy dalej.
Kolejny przystanek to dość interesujące miejsce. Po lewej dziczyzna (niestety za płotem)
Po prawej (też za cholernym płotem) las patyków.
Dojeżdżamy do Szudziałowa, a tam kościółek na kościółku, cerkiewki i kapliczki co skrzyżowanie - Gryson trafił do raju

.
Ja strzelam na szybko i przypominam koledze - żubry Panie czekają, żubry ...
Jedziemy kawałek dalej, a tam .... no żesz ... znowu będzie przystanek

Gryson foci architekturę, a ja zauważam z daleka fajny kadr
Postanawiam zrobić to lepiej i zamiast tele, podejść i użyć szerokiego kąta. Idę w pole, a właściwie brnę w śniegu ... brnę, zapadam się, a po kilkunastu minutach dochodzę do tego miejsca. Było tam dalej niż myślałem na początku, ale to nie problem. Problem jest taki, że pole się wypłaszczyło i efekt znikł. Zonk
Odwracam się i dopiero teraz zdaję sobie sprawę, że mam do zrobienia tę samą drogę z powrotem.
Zziajany, zdyszany i zmarznięty docieram w końcu do samochodu, w którym mój kompan sobie siedzi w ciepełku, popala fajka i rzecze:
- Co ... zrobiło się tam płasko?
- Aha - odpowiadam - niepotrzebnie lazłem
- Wiedziałem ... dlatego zostałem (tu uśmiech szydercy)
- O żesz Ty ....

Lecimy dalej polną drogą do Krynek. Pole po lewej , pole po prawej, żubrów brak. Coś przeleciało nad głową
coś śmignęło przez krzaki (Gryson wypatrzył, więc mu wybaczyłem)
Ale to ciągle nie to, zwierzaki są daleko, foty robimy z okna samochodu, nadal jest zimno i mroźno, a żubrów brak.
I tu kończę tą część relacji, potem dorzucę resztę